Witam serdecznie,
od dłuższego czasu chcę się podzielić bolączką, która nęka zapewne nie tylko mnie. Wiem, że Radio Kraków angażuje się w sprawy małopolskiego powietrza, toteż postanowiłam do Was napisać w tej sprawie. Tak jest, w środku lata.
Mieszkam w niewielkiej małopolskiej miejscowości, położonej w kotlinie (myślę, że nie przesadzę jeśli powiem, że do Krakowa to zimą mogę jeździć na inhalacje). Od pewnego czasu zaczęłam zastanawiać się, czy smog w Małopolsce nie wynika przypadkiem z jakichś piromańskich zapędów?
Zauważyłam, że Małopolanie (przynajmniej z tej części regionu, w którym mieszkam) lubią popalić. Gdy wiosna nieśmiało daje o sobie znać, odchylając nieco ziemie, które długi czas ukryte były pod śniegiem - co niektórzy prześcigają się w wypalaniu traw. Zupełnie nie rozumiem tego mechanizmu, wydaje mi się, że to już jakiś bezsensowny folklor, ot, taka tradycja przekazywana z dziada pradziada. Nie wiadomo po co, ale trzeba.
Również wiosną i latem gdy rozpoczyna się sezon na pieczone kiełbaski - swąd grilla podlanego specyfikiem o średnich właściwościach zdrowotnych unosi się niemal nad każdym ogródkiem. Dobrze chociaż, że owa kiełbaska czy karczek doda trochę smakowitości temu zapachowi.
Gdy lato dobiega końca i czas pozbierać z ziem pozostołości suchej trawy, co z nią trzeba zrobić? Oczywiście spalić! Czas... start! Kto więcej! Uwielbiam w takich chwilach patrzyć jak moje świeżo powieszone pranie chłonie ten cudowny aromat spalenizny. I w tym przypadku wydaje mi się, że są to pozostałości jakiejś obyczajowości. Równo z rozpoczęciem września, przez około miesiąc, wraz z wybiciem godziny 18 w mojej wsi unosi się charakterystyczna mgła o typowym zapachu. Po co dodawać do odpadów zielonych i wystawić odpowiednim służbom do zabrania, skoro można co... ? Spalić! Proszę w tym czasie wybrać się na spacer lub pojeździć na rowerze. Radzę po powrocie zafundować sobie prysznic i szybkie pranie gdzieś poza mieszkaniem, bo nawet szybkie zamknięcie za sobą drzwi nie da w tym przypadku nic, bo wszystko przyniesiemy we włosach i na ubraniach. Te ostatnie położone w jakimś miejscu, szybko sprawią, że poczujemy się jakbyśmy uczestniczyli w owych zawodach spalania traw (i tu moja uwaga: wiosną - wypalanie traw, jesienią - spalanie).
Gdy nadchodzi jesień i spadają temperatury, zaczyna się - wiadomo - sezon grzewczy. Jakoś wtedy mniej wystawionych przed posesjami worków z odpadami... za to gnieniegdzie unosi się aromat palonego plastiku a z kominów buchają dymy o przeróżnych odcieniach żółci, czerni, szarości a nawet zieleni. Choć co jak co ale ten z węgla nie da się niczym zdominować. Króluje nad wsią, daje o sobie znać wchodząc w nozdrza, powodując łzawienie oczu. I ta ciemna, gęsta powłoka oplatająca widnokrąg aż do późnej wiosny...
Ilekroć wyjeżdżam na Południe, zazdroszczę tamtejszym mieszkańcom nie tylko pogody ale i powietrza. Jakoś przechodzą mi tam moje przewlekłe anginy, alergia i katar. Wiadomo, położenie geograficzne, ukształtowanie terenu to jedno. Ale jakoś nie zauważyłam zupełnie zbędnych zachowań typu spalanie śmieci. W KAŻDEJ szerokości geograficznej KAŻDY chce oszczędzać. Ale gnieniegdzie wyrozumiałość bierze jednak górę.
Pozdrawiam serdecznie całą redakcję!
Sabina
Przypominamy: materiał został nadesłany przez słuchacza. Chcesz się podzielić jakąś informacją? Zobaczyłeś coś ciekawego dotyczącego Krakowa, Małopolski i mieszkańców naszego regionu? Tu możesz skorzystać z naszego formularza