Od pięciu lat, pięć dni w tygodniu pokonuje rano trasę z Zabierzowa do Krakowa [oraz popołudniu z Krakowa do Zabierzowa] i przez ten okres PKP fundowało różne atrakcje i dostarczało niezapomnianych doznań, jak np. czekanie na 15-stopniowym mrozie ponad 20 min bez żadnej zapowiedzi, ponad 80-minutowe opóźnienia w przyjeździe pociągu, nieplanowane postoje pomiędzy stacjami w szczerym polu, tudzież regularne postoje na stacji Kraków-Mydlniki trwające od 10 do kilkudziesięciu minut [mój rekord postoju trwał 1,5h i „tylko” tyle dlatego, że odebrał mnie z tej stacji mąż – a pociąg stał nadal…]. Zaznaczę, że przewidywany czas przejazdu na tej trasie to około 24minuty.
Po wczorajszej podróży w obie strony oraz dzisiejszej porannej – o tym za chwilę - [afirmuję, by dzisiaj nie powtórzyła się popołudniowa sytuacja z wczoraj!] i mojej bezradności, jako pasażera, osoby pracującej w ścisłym centrum Krakowa, która wybiera pociąg jako alternatywny środek transportu, tak promowany w mediach, gminach etc, jako szybką i proekologiczną formę przemieszczania się z punktu A do B, wiążę nadzieję, że Redaktorzy Radia Kraków zainteresują się „dobrą zmianą”, jaka została wprowadzona obecnie na kolei i dzięki swoim możliwością, dotrą do osób mogących wpłynąć na poprawę tej sytuacji.
Rozkład jazdy, jaki obowiązywał do soboty 9 grudnia br. nie był idealny dla każdego, ale biorąc pod uwagę newralgiczne godziny szczytu [pomiędzy godziną 6-8 rano oraz 15-18] dawał większe możliwości dostania się do pracy i z powrotem. Ze wspomnianej stacji Zabierzów, na której wsiadają/wysiadają dziesiątki osób, dotychczas pomiędzy 6 a 8 było 5 połączeń do Krakowa (06:08; 06:29; 07:10; 07:23; 07:58) i odchylenia od rozkładu wynosiły maksymalnie do 5 minut (pomijając anomalie), tak teraz, by „poprawić komfort” pasażerów, zlikwidowano część połączeń i do wyboru są 3 o bardzo „przyjaznych” porach (05:57; 07:00; 08:00). Mam też dziwne wrażenie, że załoga pkp o zmianach w rozkładzie dowiaduje się na bieżąco, gdyż pociąg mający mieć odjazd o godzinie 07:00 przyjeżdża z opóźnieniem 15 minutowym, po czym kolejne minuty tracimy na stacji Kraków-Mydlniki docierając do Krakowa Głównego o godzinie 07:44. Czyli de facto później niż wg „starego” rozkładu i odjazdu z Zabierzowa o 07:10…
Podobna sytuacja, a może nawet bardziej uciążliwa jest z pociągami powrotnymi z Krakowa. Z pierwotnych 6 połączeń [w tym dwa busami jako komunikacją zastępczą – 14:56; 15:33; 16:03; 16:30; 16:53[B]; 17:27[B]], zostały 3 [15:34; 16:53; 17:35].
Być może nie zdecydowałabym się na kontakt z Państwem, gdyby nie wczorajsza, kuriozalna, sytuacja podczas próby powrotu z Krakowa Jedyny, z wymienionych wyżej pociągów, którym mam możliwość wrócić do domu odbierając po drodze 7-letnie dziecko ze świetlicy szkolnej, mając świadomość, że będzie prawdopodobnie ostatnim – zamykającym, jest połączenie o 16:53. Z niedowierzaniem słuchałam zatem komunikatów o 45-minutowym opóźnieniu pociągu, jak się okazuje jadącego z Rzeszowa do Katowic…jak łatwo wyliczyć przypuszczalny przyjazd mógłby nastąpić około godziny 17:38 – oczywiście przy optymistycznym założeniu, że „opóźnienie nie ulegnie zmianie”. Kalkulując na chłodno bardziej opłacało się pójść na ten, który odjeżdża bezpośrednio z Krakowa Głównego o godz. 17:35 i wg osoby przygotowującej ów rozkład, cieszącej się zapewne dużym poczuciem humoru, do Zabierzowa dojeżdża o 17:55. Szczęśliwie udało mi się dotrzeć do stacji docelowej o 18:20! Wspomnę tylko, że dziecko ze świetlicy szkolnej powinnam odebrać do godziny 18, co przy obowiązującym do soboty rozkładzie nie było specjalnym wyczynem, tak teraz zakrawa na nie lada wyzwanie! (na miejscu nie ma dyżurnej babci, cioci etc, która w sytuacji awaryjnej może to zrobić, a wysługiwanie się codziennie Rodzicami innych dzieci jest abstrakcją!). To absurd, w jaki sposób traktuje się ludzi, którzy uwierzyli Kolejom Polskim [piszę w uogólnieniu, gdyż nie sposób doliczyć się ilości powstałych spółek i ogarnąć zakresu oraz zasad ich funkcjonowania…] w zapewnienia o skróconym czasie podróży, o zwiększeniu ilości połączeń etc. Na chwile obecną ze smutkiem stwierdzam, że żaden z tych aspektów nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Co więcej, jak się okazuje, jedynie na dużych dworcach podróżni mogą liczyć na podanie informacji o opóźnieniu danego pociągu chociażby na kilka minut przed planowaną podróżą…na mniejszych stacjach, jak Zabierzów, gdzie nie funkcjonuje instytucja Informacji dla podróżnych czy stacjonarna kasa biletowa [budynek dworca od lat jest nieczynny dla podróżnych, funkcjonuje w nim fryzjer i kilka mieszkań], pasażerowie informację o danym połączeniu czerpią z tego, co usłyszą przez megafony na peronie. A i to pozostawia wiele do życzenia – dzisiejsze poranne opóźnienie pociągu mającego odjechać o 07:00 zostało dopiero podane o 07:12 „Pociąg Regio ‘Karolinka’ z Rybnika do Rzeszowa Głównego zwiększył swoje opóźnienie do 15 minut…” – bardzo konstruktywny komunikat (wczoraj nie było żadnego)! Szkoda tylko, że do tego momentu nie było wcześniejszej informacji o jakimkolwiek opóźnieniu [a na peron weszłam 06:54, gdzie stało już co najmniej kilkanaście osób]. Jako osoba często podróżująca koleją korzystam z aplikacji Bilkom, który zgodnie z założeniem oprócz podawania bieżących połączeń, ma pokazywać ewentualne opóźnienia. I tu też przykra niespodzianka – dzisiejsze poranne opóźnienie o odjeździe zostało uwzględnione dopiero o 7:24, kiedy pociąg utknął w Mydlnikach…
Co więcej, kierownik pociągu, któremu zgłaszany jest fakt zmiany na gorsze, pytany o powód opóźnienia/postoju wymiguje się w dziwaczny sposób „że to nie on układa rozkład” – jednakże jako osoba pracująca w danej spółce, ma możliwość zgłoszenia tego faktu swojemu przełożonemu czy też zasygnalizowania niezgodności planów z realiami! Niemożliwe, że na każdym szczeblu panuje totalny brak wrażliwości na dochodzące głosy… Stanie na wietrze, deszczu czy w mrozie w totalnej dezinformacji nie należy do przyjemności i myślę, że każdy człowiek te 15 minut rano zdecydowanie lepiej jest w stanie zagospodarować! Podobnie jak dwugodzinny powrót do domu, który zważywszy na odległość oraz zmodernizowane tory powinien zająć maksymalnie 20-kilka minut, świadczy o totalnej ignorancji oraz braku szacunku dla naszego czasu.
Być może jest jakiś cudowny sposób na stworzenie rozkładu jazdy, który będzie mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, a nie pozostanie wyłącznie mrzonkami zapisanymi na tonach papieru… i tak średnio co 3 miesiące…
Mimo wszystko - życzę wszystkim osobom korzystającym z przejazdów, aby nic nie zakłócało ich podróży.
Pozdrawiam ciepło!
Ikar
Czytaj też: Pasażerowie skarżą się na nowy rozkład jazdy PKP