Magdalena Grzebałkowska
"1945. Wojna i pokój"
Agora 2015
To jest kolejna książka Magdaleny Grzebałkowskiej, która już od pierwszych dni po premierze jest wydarzeniem. Chociaż przecież pisana "z okazji", a takie książki nieczęsto trafiają do serc czytelników.
W tym roku obchodzimy 70. rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej. I to rok 1945 stał się dla Magdaleny Grzebałkowskiej, historyczki z wykształcenia, okresem badań, poszukiwań, rewizji, przemyśleń aż wreszcie reporterskiego zapisu. Choć mówić o tym tomie, że to reportaż, to mało.
To bardzo osobista opowieść. Jak wyznaje autorka już we wstępie, jej rodzina to również rodzina osadników, dla której rok 1945 był przełomem. Po wojennych trudach, rozstaniach, poszukiwaniach, dziadkowie odnaleźli dom w Sopocie. "Jestem kolejnym pokoleniem - mówi w rozmowie z Radiem Kraków Grzebałkowska - które zmaga się z tą świadomością, że nie do końca jesteśmy u siebie. Ja już jestem na to gotowa, żeby wejść w kontakt z tymi, którzy siedemdziesiąt lat temu zostali wygnani, ale ich już najprawdopodobniej nie ma".
To losy ludzi, którzy przeganiani byli z miejsca na miejsce, kiedy ogłoszono już pokój, najbardziej interesują autorkę. Żeby ich spotkać wsiadła w samochód i z całą rodziną ruszyła w Polskę, nie mając nawet dokładnego planu podróży. Za wskazówki służyły jej reportaże z tamtego okresu, wspomnienia osadników wydane w latach pięćdziesiątych, kilka kontaktów. Ale jak mówi, w każdej miejscowości jest jeszcze ze ktoś, kto pamięta. Wizyta u sołtysa, rozmowa w miejscowym sklepie najczęściej wystarczały, żeby zdobyć nazwisko i adres najstarszej rodziny, Polaków, którzy jako pierwsi zjawiali się w opuszczonych, albo nie, niemieckich domach.
Drzwi do tych domów otwierały się przed szukającą relacji autorką, bo po pierwsze często towarzyszyła jej mała córeczka, więc pierwsza nieufność natychmiast była przełamywana, po drugie ci ludzie świadomi przecież upływu czasu, po prostu chcieli rozmawiać. I mimo że wspomnienia bywały niezwykle bolesne, traumatyczne, pełne łez, to otwierali się i mówili. A umiejętności dialogu, szacunkowi do rozmówców Magdaleny Grzebałkowskiej, zawdzięczamy wiele poruszających chwil przy lekturze tej książki.
To co niezwykłe, to niejednorodność, nieoczywistość, co paradoksalnie jest wielkim atutem tego tomu. Każdy rozdział jest inny, inaczej skonstruowany, poruszający inny temat, opisujący innych bohaterów. Są Polacy, Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, jest Warszawa, Wrocław, Sanok ale też maleńkie miasteczka i wioski, Są osadnicy, szabrownicy, wypędzeni i przedstawiciele nowej władzy. Nic w 1945 roku nie było oczywiste, nic nie było czarno-białe, i jak opowiada Magda Grzebałkowska, jej książka jest tylko dotknięciem tematu. Ale to bardzo mocne dotknięcie. Pozostaje w każdym czytelniku, tak jak i świadomość, że to ostatni moment na słuchanie tych, którzy jeszcze pamiętają.
Fragmentów książki Magdaleny Grzebałkowskiej słuchamy w cyklu "Z radiowej biblioteki".