- Sylwia Paszowska: Spektakl „Nie-boska komedia. Wszystko powiem Bogu" od początku wzbudzał wiele emocji, były jego różne wersje, ty od samego początku miałeś grać w spektaklu. Ta wersja, którą mamy obecnie odnosi się, z jednej strony, do dramatu Zygmunta Krasińskiego, z drugiej pokazuje nasze lęki przed tym, co nas czeka. Fakt, że spektakl znamy z tej z drugiej wersji, przyniósł mu korzyść?
Juliusz Chrząstowski: Biorąc pod uwagę to, ile nagród dostał i jak fantastyczny czas przyniosły nam wyjazdy i festiwale, to na pewno. Była też ta druga strona medalu. No czasem zdarza się tak, że nie dochodzi do premiery.
- Ale to nie zdarzyło ci się po raz pierwszy?
- Nie, to nie był pierwszy raz. Tak po prostu bywa. Praca nad spektaklem to proces i nigdy nie znamy efektu końcowego.
- Grasz w tym spektaklu Orcia.
- Jestem Orciem/Lęki Poranne Codziennie. Kiedy odbierałem nagrodę z rąk pani minister to usłyszałem od szefa jury, że jestem najstarszym Orciem w teatrze. To magia teatru. Mogę na chwilę być dzieckiem mając ponad 40 lat. Wracając do tych lęków: to są lęki o siebie, o rodzinę, o przyszłość, śmierć. Te wszystkie lęki zostały wpisane w postać dziecka, ale okazało się to niezwykle trafne. Kiedy pracowaliśmy nad spektaklem, było głośno o Ukrainie, nadal jest to aktualne, a kiedy wypowiadam na scenie słowa: "Czy będzie ta wojna czy nie?" zawsze zapada głucha cisza. Więcej