Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłanką Lewicy Razem, Darią Gosek-Popiołek.
Od kilku dni obóz rządzący i liderzy opozycji ścigają się na poparcie dla programów społecznych. Trwa licytacja, kto da więcej i szybciej w ramach świadczenia 500+. Są też nowe pomysły, jak „babciowe”. Jest jeszcze miejsce na tradycyjny, lewicowy program? Lewica w Polsce jest potrzebna?
- Tak. Jest bardzo potrzebna. Lewica jako pierwsza mówiła o ważnym mechanizmie, który powinien być przy wszystkich świadczeniach, czyli waloryzacji o wskaźnik inflacji. Dostrzegamy problemy ekonomiczne wielu rodzin. Pieniądze na dzieci są bardzo potrzebne. To rozwijanie zainteresowań dzieci, wspieranie ich. Mówiliśmy o tym, że wprowadzając waloryzację kwoty o wskaźnik inflacji, wyciągamy świadczenia z logiki przedwyborczej, gdzie kolejne partie się licytują. To coś podstawowego. Ten program zostanie, dostrzegamy jego wartość.
Czyli poparcie ze strony Lewicy dla tych zapowiedzi będzie? Po której stronie się opowiadacie?
- Zobaczymy, jak ustawy będą skonstruowane. Mówimy o dwóch pomysłach zaprezentowanych podczas konferencji prasowych. My mówiliśmy, że świadczenie trzeba waloryzować. Będziemy się zastanawiać.
Która wersja waszym zdaniem zasługuje na uwagę? Obie dotyczą podniesienia świadczenia do 800+. PiS mówi, żeby to zaplanować. Świadczenie miałoby wejść od 1 stycznia. PO mówi, żeby zrobić to jak najszybciej.
- W naszej ocenie najrozsądniejsza jest waloryzacja świadczenia, jak powinno się waloryzować emerytury. Nie chodzi o to, żeby jakiś polityk w roku wyborczym mówił, że da wyborcom wszystko. Musi to być jasne i oczywiste świadczenie. Nie powiem, za którym się opowiemy. Zobaczymy, jak ustawy będą skonstruowane. Zgłosimy nasze poprawki. Będziemy przekonywać Sejm, że waloryzacja jest uczciwsza.
Czyli Lewica nie wierzy w szczerą troskę o polskie rodziny? Lewica wietrzy polityczne strategie na potrzeby kampanii?
- Absolutnie nie. Niestety jest rok kampanijny. Tak to trzeba rozumieć. Mamy duże potrzeby, jeśli chodzi o zapewnienie poczucia stabilności dla rodzin. Jest kryzys mieszkaniowy, wysokie czynsze, wykluczenie komunikacyjne. Wiele należy zrobić. Odpowiedzi PO i PiS nie są adekwatne. Co mają darmowe autostrady do tego, że ludzie chcą dojechać z jednej gminy do drugiej, bo chcą znaleźć lepszą pracę?
Czasami fragmenty autostrad to obwodnice większych miast i wtedy komunikacja lokalna zyskuje. Dziwiła się pani fragmentowi wypowiedzi premiera, który mówił, że dzięki darmowym autostradom zyska także środowisko. Takie stanowisko wyraziła pani na Twitterze. Można jednak sobie wyobrazić, że sprawny ruch autostradami to mniejszy ruch na lokalnych, zatłoczonych drogach.
- Trzeba byłoby patrzeć kto i w jakiej sytuacji korzysta z autostrad. To sytuacje, kiedy fragmentami tranzyt idzie przez obwodnice. Chodzi o to, że walka z wykluczeniem transportowym polega na zaproponowaniu dopasowanego do potrzeb mieszkańców gminy transportu zborowego. To oszczędność pieniędzy. To też zmiana ekologiczna. Zmniejsza się ruch samochodów indywidualnych. To też większa niezależność dla ludzi, których mało nie jest. Oni z samochodu nie korzystają.
Na te wątpliwości zdaje się odpowiadać minister Adamczyk, który zapowiedział zwiększenie o 800 milionów funduszy rządowych na organizację komunikacji autobusowej. To dobre rozwiązanie? Organizacja tej komunikacji powinna być zadaniem rządowym, czy jednak to obowiązek samorządów?
- W sytuacji gdy rząd ucina finanse samorządów, w jakiś sposób trzeba to im zrekompensować. Samorząd nie opłaci wszystkiego. Jeśli chodzi o obietnice ministra Adamczyka, jestem sceptyczna. W tym roku z funduszu dopłat do nowych połączeń autobusowych idzie na wozokilometr jedynie 3 złote. To bardzo mało. Gminy mówią, że nie będą w to wchodzić. Koszt utrzymania całego połączenia jest znacznie większy. Z programu wsparcia połączeń autobusowych wspierane się jedynie nowe linie, czyli jak jakaś linia funkcjonuje, po roku traci wsparcie. Z utrzymaniem bywa różnie. Minister Adamczyk od roku nie pochylił się nad ustawą Lewicy o 0% VAT na przejazdy kolejowe, co znacząco by zmniejszyło ceny biletów Intercity i w przewozach regionalnych. Minister mówi o wielkich pieniądzach, ale gdy pokazujemy proste rozwiązania, sprawdzone w Europie, nagle takich rozwiązań nie ma.
Jeszcze Kraków i decyzje radnych. Od 1 lipca w Krakowie bezie obowiązywać nocna prohibicja. To jest właściwy ruch, czy to decyzja, która niewiele zmieni, bo alkohol będzie można kupić w nieoficjalnych sieciach sprzedaży?
- Nie ma żadnych danych z miast w Polsce, gdzie wprowadzono takie ograniczenia, że powstają meliny. To opowieść z lat 80., która się przeniosła do roku 2023. Jak popatrzymy na dane policji z tych miast, widać spadek interwencji, jest spokojniej. Słuchałam wczorajszej sesji Rady Miasta, rozmawiałam z mieszkańcami Kazimierza i Starego Miasta. To była desperacja. Tam oddaliśmy władzę imprezowiczom. Ludzie się wyprowadzają, bo nie są w stanie znieść hałasu. Są też obawy o bezpieczeństwo.
Prohibicja ma być narzędziem, które pomoże zwalczyć problem? Jednocześnie wydłużono godziny pracy ogródków na Kazimierzu.
- Mówimy o zakazie sprzedaży alkoholu w sklepach przez 5 godzin w nocy. Będzie można go kupić o 23.45 i o 6 rano. Nie mówimy o prohibicji, w której nie można w ogóle kupić alkoholu. Te ogródki były zaskakujące. Nie było konsultacji z mieszkańcami, którzy rok wcześniej przy konsultacji parku kulturowego na Stradomiu i Kazimierzu opowiedzieli się za tymi zmianami. Były jakieś wątpliwości proceduralne, że może nie do końca wszystkie elementy zostały zachowane. Przyglądnę się. Mieszkańcy uważają, że to źle. Boją się o swoje prawo do spokojnego snu. Na Kazimierzu żyją ludzie, chodzą do pracy, dzieci muszą się wyspać do szkoły. Mamy na szali nie tylko prawo do imprez, ale także prawo do godnego życia, snu i odpoczynku.
Ostatnio zaangażowała się pani w sprawę budowy jakiegoś obiektu na terenie pod Mogielicą. To atrakcyjny teren, lubiany przez turystów w Beskidzie Wyspowym. Najpierw powiatowy nadzór budowlany wstrzymał prace po interwencji aktywistów, ale wojewódzki nadzór tę decyzję uchylił. Jest tu zmiana stanowiska, jakiś komentarz Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego?
- Na razie czekam na odpowiedź. Analizuję dokumenty. Jasno powiem. Nie powinno być zgody na to, że z jednej strony jest plan zagospodarowania przestrzennego, mamy cenne tereny, a z drugiej strony mamy inwestora, który nie wie, co buduje. Raz mówi, że to schronisko na 12 miejsc, raz bacówka. Mam nadzieję, że wyjaśnimy tę sprawę i zachowamy to, co w Beskidzie Wyspowym jest najpiękniejsze.