Od 16. roku życia służył w wojsku i już tam na stałe był związany ze sportem.

W swoich pierwszych zawodach biegowych wziął udział po skończeniu... 70 lat! I był to od razu maraton.

Obecnie, co sobotę o 9.00 rano melduje się na krakowskich Błoniach, na cotygodniowych Parkrunach, czyli darmowych biegach na 5 kilometrów. Na metę przeważnie przybiega jako ostatni, bo biega już tylko dla zdrowia i dla przyjemności. Ale inspiruje wszystkich uczestników.

Niedawno wziął udział w swoim 200 Parkrunie. Dostał szczególne brawa od uczestników, a my przy okazji postanowiliśmy przedstawić w Biegowej Grupie Wsparcia jego sylwetkę. I jego postawą zachęcić wszystkich - młodych, ale przede wszystkim tych starszych - do zdrowego trybu życia.

Ile kilometrów tygodniowo Pan przebiega...?

Odpowiadając na to pytanie mógłbym skłamać, bo ja biegam na czas. Ostatnio w niedzielę biegałem 4,5 godziny. Przez kopce, na drugą stronę do Tyńca i z powrotem aż do mostu Grunwaldzkiego. To jest najlepsza dla mnie trasa.

Od zawsze był Pan związany ze sportem...

Od wojska. Od 16. roku życia służyłem w wojsku. A nasi "przywódcy" rosyjskiego pochodzenia, byli jeśli chodzi o sport bardzo wymagający. Przez 18 lat uprawiałem gimnastykę i tak zresztą trafiłem do sekcji w Wawelu Kraków. Do tego skok o tyczce, skoki do wody...

A bieganie, takie jak teraz, przyszło dość późno...

Miałem 70 lat, pracowałem wtedy w Nowym Jorku. Mój szef był chory, odniósł kontuzję i zaproponował mi start w maratonie. Mówi: John, to ty pobiegniesz. Ja wtedy biegałem po Parku Centralnym, ale nie wiedziałem "z czym to się je".

Udało się przebiec ten maraton?

Udało się w czasie gdzieś 4:47.

I po tym Nowym Jorku bieganie panu zostało.

Wróciłem i akurat w Krakowie organizowano pierwszy Cracovia Maraton. I tak już mam za sobą 17 edycji. W tej chwili jestem już wolniejszy, mieszczę się w 6 godzinach. No, ale to na własne życzenie, żeby... nie umrzeć.

Biegając w maratonach jeszcze się chce Panu co sobotę przychodzić na Parkrun?

Ja mam taki styl życia. Niektórym się wydaje, że się wygłupiam, ale... to jest moje życie! Do niczego się nie zmuszam. Ja nie mogę się doczekać tego towarzystwa i wspólnego biegania.

Co by Pan chciał powiedzieć osobo, które sportu nie uprawiają?

Ruch to zdrowie! Człowiek żyje tym, co jest w ciele. Możesz czytać książki, możesz mieć opanowany komputer, ale żebyś tamto mógł realizować, to musisz mieć podstawę: ciało. W zdrowym ciele zdrowy duch. To jest niezaprzeczalna prawda! W młodym wieku, do 50-60 lat wychowanie fizyczne, praca nad mięśniami są mniej ważne. Ale później - bardzo! Kiedy mięśnie i włókna zanikają, to nie mogą pracować i nie unoszą naszych 50-60 kilogramów. My musimy pomóc tym mięśniom, powodować ich stopniową pracę, żeby spowolniły schodzenie ze świata. Teraz jest to potrzebne. Przedtem wystarczyło bieganie za dziewczynami...

 

Rozmawiał Maciej Skowronek